Bhakti Charu Swami opowiada: Mniej więcej w tym czasie,
za sprawą mojego bliskiego przyjaciela zacząłem odwiedzać świątynię w
Kalkucie. Był on również ze mną w Niemczech. Pochodził z Kalkuty i
został bhaktą. Jego imię jest Sarvabhavana Prabhu. Pewnego wieczora
przyjechał do Kalkuty i zapukał do moich drzwi. Słyszałem o tym, że
został bhaktą i przyłączył do ISCKON-u. W tym czasie nie uważałem
ISKCON-u za rozwiązanie dla mnie. Myślałem, że rozwiązanie dla mnie jest
gdzieś indziej, ponieważ wrażenie jakie wtedy ISKCON sprawiał nie było
imponujące. Tak więc któregoś dnia przychodzi do mnie Sarvabhavana, z
ogoloną głową, w dhoti. Zawsze wcześniej nosił długie włosy i nigdy
wcześniej też nie widziałem go w dhoti (śmiech). Zawsze chodził w
dżinsowej kurtce i dżinsowych spodniach. Teraz wyglądał bardzo spokojnie
i promiennie. Oczywiście bardzo się ucieszyłem na jego widok. Zapytałem
go czy podchodzi do tego na serio. Powiedział, że tak, na serio. Nie
próbował mnie nauczać, zrobić ze mnie bhakty. Zaczął po prostu wpadać do
mnie i spędzaliśmy razem czas. Potem zaczął zapraszać mnie do do
świątyni w Kalkucie, która była niedaleko mojego domu. I chociaż
wielokrotnie ją odwiedziłem, nigdy nie przyszło mi do głowy, by szukać w
niej duchowego życia.
Któregoś wieczora w świątyni Sarvabhavana rzucił myśl, abym przeczytał jakąś książkę. Bardzo wysoce wypowiadał się o Śrila Prabhupadzie, polecił mi rozpocząć od Bhagavad-Gity. Ale niestety z jakiegoś powodu żaden egzemplarz Bhagavad-Gity nie był dostępny. Więc dostałem Nektar Oddania, być może dlatego, że wielkościowo był zbliżony do Bhagavad-Gity (śmiech). Wziąłem więc ten Nektar Oddania i wróciłem z nim do domu. I kiedy zacząłem czytać, już od pierwszej strony uderzyło mnie, że to jest dokładnie to, czego cały czas szukałem. W życiu duchowym, ogólnie rzecz biorąc, poszukuje się wyzwolenia. A tu już na pierwszej stronie Prabhupada bardzo klarownie wymienia aż pięć rodzajów wyzwolenia (śmiech)! To powaliło mnie zupełnie. Nie wiedziałem tak naprawdę czym wyzwolenie w ogóle jest, a tu Prabhupada mówi aż o pięciu rodzajach wyzwolenia (śmiech)! I pisze, że jedno z nich jest negatywne, a pozostałe cztery są pozytywne. Nigdy wcześniej nie natknąłem się na tak rzeczowy i klarowny opis, jak ten. Następnie uderzyło mnie to, że Bóg jest Osobą, że Bogiem jest Kryszna. Prabhupada wyjaśnił to z taką przejrzystością, że poczułem, że "to jest to". To było dokładnie to, czego szukałem. I tak mnie Nektar Oddania pochłonął, że nie mogłem przestać czytać, aż usnąłem nad książką. A gdy rano się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było dalsze czytanie Nektaru Oddania. I przeczytałem go od deski do deski w ciągu chyba trzech dni (śmiech). Nie robiłem niczego innego, tylko czytałem (śmiech).
Drugiej nocy, następnej nocy, miałem bardzo niezwykły sen. Przyśnił mi się Śrila Prabhupada. Do dziś nie wiem, czy to był tylko sen. Widziałem Śrila Prabhupadę siedzącego na tronie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze czym jest vyasasan. W Indiach sadhu zazwyczaj siadają na prostych, niewymyślnych siedzeniach. A wydawało mi się, że Prabhupada siedział na czymś w rodzaju tronu. Wokóła niego jaśniała świetlna poświata. Widok ten napełnił mnie pełnym przekonaniem, że to jest mój mistrz duchowy na którego tyle czekałem. Nie zadałem mu żadnego pytania, nie odezwałem się ani słowem, złożyłem mu tylko pokłony. I przepełniłem się uczuciem, które nie jest do opisania w żadnych słowach.
Pierwsza Fala była bardzo zrozumiała, ale opisy różnych ras, ich połączenia, symptomy - były zupełnie poza moją zdolnością pojmowania. Nadal nie mogłem powstrzymać się od czytania, byłem jak uwiązany do tej książki. Nie przestawałem czytać. W pewnym miejscu jest opis służby oddania. Zacząłem sobie wyobrażać jak ja robię te różne czynności. Wyobrażałem sobie, że jestem we Vrindavan, odwiedzam świątynie, biorę kąpiel w Yamunie. Wtedy pojawił się Sarvabhavana Prabhu, wróciwszy właśnie skądś do Indii. Ponieważ wyraziłem swoje uznanie dla książek Śrila Prabhupady, powiedział abym pojechał z nim do Delhi, gdzie był vice-prezydentem świątyni. Powiedziałem mu, że wolę być na swoim, nie chcę się od nikogo uzależniać. I spytałem go gdzie jest Prabhupada. On wyjaśnił, że Prabhupada jest obecnie w Ameryce. Pomyślałem sobie, że gdy Śrila Prabhupada wróci do Indii, podporządkuję mu się. Podjąłem już decyzję w sercu, że zostanę bhaktą i podążę tą ścieżką.
Któregoś wieczora w świątyni Sarvabhavana rzucił myśl, abym przeczytał jakąś książkę. Bardzo wysoce wypowiadał się o Śrila Prabhupadzie, polecił mi rozpocząć od Bhagavad-Gity. Ale niestety z jakiegoś powodu żaden egzemplarz Bhagavad-Gity nie był dostępny. Więc dostałem Nektar Oddania, być może dlatego, że wielkościowo był zbliżony do Bhagavad-Gity (śmiech). Wziąłem więc ten Nektar Oddania i wróciłem z nim do domu. I kiedy zacząłem czytać, już od pierwszej strony uderzyło mnie, że to jest dokładnie to, czego cały czas szukałem. W życiu duchowym, ogólnie rzecz biorąc, poszukuje się wyzwolenia. A tu już na pierwszej stronie Prabhupada bardzo klarownie wymienia aż pięć rodzajów wyzwolenia (śmiech)! To powaliło mnie zupełnie. Nie wiedziałem tak naprawdę czym wyzwolenie w ogóle jest, a tu Prabhupada mówi aż o pięciu rodzajach wyzwolenia (śmiech)! I pisze, że jedno z nich jest negatywne, a pozostałe cztery są pozytywne. Nigdy wcześniej nie natknąłem się na tak rzeczowy i klarowny opis, jak ten. Następnie uderzyło mnie to, że Bóg jest Osobą, że Bogiem jest Kryszna. Prabhupada wyjaśnił to z taką przejrzystością, że poczułem, że "to jest to". To było dokładnie to, czego szukałem. I tak mnie Nektar Oddania pochłonął, że nie mogłem przestać czytać, aż usnąłem nad książką. A gdy rano się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było dalsze czytanie Nektaru Oddania. I przeczytałem go od deski do deski w ciągu chyba trzech dni (śmiech). Nie robiłem niczego innego, tylko czytałem (śmiech).
Drugiej nocy, następnej nocy, miałem bardzo niezwykły sen. Przyśnił mi się Śrila Prabhupada. Do dziś nie wiem, czy to był tylko sen. Widziałem Śrila Prabhupadę siedzącego na tronie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze czym jest vyasasan. W Indiach sadhu zazwyczaj siadają na prostych, niewymyślnych siedzeniach. A wydawało mi się, że Prabhupada siedział na czymś w rodzaju tronu. Wokóła niego jaśniała świetlna poświata. Widok ten napełnił mnie pełnym przekonaniem, że to jest mój mistrz duchowy na którego tyle czekałem. Nie zadałem mu żadnego pytania, nie odezwałem się ani słowem, złożyłem mu tylko pokłony. I przepełniłem się uczuciem, które nie jest do opisania w żadnych słowach.
Pierwsza Fala była bardzo zrozumiała, ale opisy różnych ras, ich połączenia, symptomy - były zupełnie poza moją zdolnością pojmowania. Nadal nie mogłem powstrzymać się od czytania, byłem jak uwiązany do tej książki. Nie przestawałem czytać. W pewnym miejscu jest opis służby oddania. Zacząłem sobie wyobrażać jak ja robię te różne czynności. Wyobrażałem sobie, że jestem we Vrindavan, odwiedzam świątynie, biorę kąpiel w Yamunie. Wtedy pojawił się Sarvabhavana Prabhu, wróciwszy właśnie skądś do Indii. Ponieważ wyraziłem swoje uznanie dla książek Śrila Prabhupady, powiedział abym pojechał z nim do Delhi, gdzie był vice-prezydentem świątyni. Powiedziałem mu, że wolę być na swoim, nie chcę się od nikogo uzależniać. I spytałem go gdzie jest Prabhupada. On wyjaśnił, że Prabhupada jest obecnie w Ameryce. Pomyślałem sobie, że gdy Śrila Prabhupada wróci do Indii, podporządkuję mu się. Podjąłem już decyzję w sercu, że zostanę bhaktą i podążę tą ścieżką.