4. Pożegnanie z ojcem.

Bhakti Charu Swami opowiada: Z Mayapur napisałem list do ojca, że bardzo mi się tu podobało. On był przekonany jednak, że była to tylko jedna z moich wielu wizyt w różnych aśramach, po której znów wrócę do domu. Nie zrozumiał, że przyłączyłem do Ruchu Świadomości Kryszny i listem tym żegnam się z nim i rodzinnym życiem. Ojciec poinformował mnie, że jest pewna ważna sprawa wymagająca mojego zaangażowania i poprosił bym wrócił do domu. Ja również czułem, że powinienem pojechać w tej sprawie do domu na kilka dni i poinformowałem o tym Satadhanyę Prabhu. On był temu całkowicie przeciwny, obawiając się, że jak pojadę do domu, to już nie wrócę do świątyni. Mieliśmy dość mocną wymianę zdań i w końcu spakowałem się i pojechałem do Kalkuty.

Do domu dotarłem wieczorem. Ojciec leżał na łóżku i czytał książkę. Gdy zobaczył mnie ogolonego i ubranego w dhoti i kurtę, oniemiał. Wiedział, że wcześniej poszukiwałem życia duchowego i straciłem serce do materialnych wysiłków. Ale kiedy zrozumiał, że w końcu znalazłem to czego szukałem, był załamany. Zawsze bardzo mnie kochał.

Matkę straciłem gdy miałem 8 lat i wychowywany byłem przez ciotki i wujków, niewielki mając kontakt z ojcem. Komunikowaliśmy się głównie listownie. Na jego listy czekałem zawsze bardzo niecierpliwie. On zawsze mówił mi, że moje życie przeznaczone było do osiągnięcia czegoś wyjątkowego, więc dorastałem z pragnieniem aby go nie zawieść. Śmierć matki spowodowała, że moje materialistyczne życie legło w gruzach, chociaż z drugiej strony, w subtelny sposób przygotowało mnie do życia duchowego. Czasami ludzie nie rozumieją jak mogę uważać śmierć matki za wydarzenie fortunne, gdyż nie rozumieją jak takie wydarzenie można uważać za fortunne. Myślę, że wyrastając bez jej czułości i miłości odwiązałem się do jakiegoś stopnia od materialistycznego życia. I podjęcie życia duchowego stało się dla mnie łatwiejsze. Jak już mówiłem, od samego dzieciństwa miałem przekonanie, że jednego dnia pozostawię wszystko i zostanę sadhu, a po śmierci matki przekonanie to tylko wzrosło.

Ojciec zawsze chciał wychować mnie w wyjątkowy sposób. Przygotowywał się do wysłania mnie do najlepszych szkół w Indiach i zapewnienia mi najlepszych warunków do dorastania. Śmierć matki jednak zmieniła to wszystko. Później zrozumiałem, że wszystko co wydarzyło się w moim życiu było boskim zrządzeniem Kryszny, by doprowadzić mnie do punktu, w którym jestem dzisiaj.

Kiedy wyjeżdżałem z Mayapur do Kalkuty, Jayapataki Maharaja w tym czasie w Mayapur nie było. On zawsze rozprowadzał książki, szkolił brahmacarinów jak nauczać po indyjskich wioskach. Więc gdy wrócił do Mayapur, dowiedział się że miałem ostre spięcie z Satadhanyą Prabhu i wyjechałem. Jayapataka Maharaja zawsze był osobą pełną współczucia. Mimo, że z powodu jego częstej nieobecności nie miałem okazji mieć zbyt dużo jego towarzystwa, jakoś mnie doceniał i nie chciał mnie stracić. Więc następnego dnia pojechał po mnie do Kalkuty, by ściągnąć mnie z powrotem do Mayapur. Gdy przyjechał do domu mojego ojca, mnie akurat tam nie było, gdyż cały ten dzień byłem gdzieś indziej.

Gdy wróciłem do domu, ojciec powiedział mi, że Jayapataka Maharaja był kilka razy, chcąc się ze mną spotkać. Tego wieczora było już zbyt późno bym się z nim skontaktował, ale nazajutrz poszedłem do świątyni w Kalkucie bardzo wcześnie rano, długo przed mangala arati. Jayapataka Maharaja był szczęśliwy widząc mnie i poprosił mnie, bym wrócił z nim do Mayapur. Zapewniłem go, że wrócę jak tylko załatwię kilka ważnych spraw, ale on uparł się bym jechał razem w nim już następnego dnia.

Myśl, że opuszczam dom na dobre musiała być bardzo bolesna dla mojego ojca, ale nie dał tego po sobie poznać. Już wcześniej w kilku poufnych rozmowach dałem mu zrozumieć jak ważne jest duchowe życie. Zapewniłem go, że pozostając z nim mógłbym zadbać o niego tylko do końca jego życia, a podejmując życie duchowe będę w stanie zadbać o niego nawet po śmierci. Widziałem, że doceniał wiedzę jaką nabyłem w ciągu zaledwie kilku tygodni w ISKCON-ie. Wychodząc z domu nie obejrzałem się za siebie. Nie wytrzymałbym widząc łzy w jego oczach.