9. Hrishikesh.

Bhakti Charu Swami opowiada: Gdy tylko przybyliśmy do Hrishikesh, Śrila Prabhupada zapragnął napić się wody. Upendra Prabhu przyniósł mu wodę do picia, ale Prabhupada nie był zadowolony: "Nie po to jechałem taki kawał drogi, by napić się wody z kranu." Natychmiast zrozumiałem o co chodzi Śrila Prabhupadzie. Złapałem jakiś garnek i przyniosłem wody z Gangesu. Śrila Prabhupada napił się i był bardzo zadowolony. Naprawdę liczył, że jego zdrowie ulegnie tu poprawie.

Grupa bhaktów służących Śrila Prabhupadzie rosła. Oprócz Trivikrama Swamiego, Vira Prakasha Swamiego i Pramany Swamiego, był tam jeszcze Gauridasa Pandit służący Tamal Krishna Maharadżowi, Pradyumna Swami zajmujący się edycją Sanskrytu, oraz Yadubara Prabhu, który specjalnie przyjechał filmować Śrila Prabhupadę.

Przez pierwsze kilka dni Śrila Prabhupada odpoczywał. Ponieważ rozeszła się wieść o jego przybyciu do Hrishikesh, coraz więcej osób zacząło przychodzić na darshany jaki Śrila Prabhupada dawał o godzinie 17.oo. A ponieważ zwykł on wykorzystywać każdą okazję do nauczania świadomości Kryszny do maksimum, zauważylismy, że bardzo go to wyczerpywało. Czasami darshan trwał nawet dwie i pół godziny. Któregoś dnia Tamal Krishna Maharadża powiedział, że musimy coś z tym zrobić. Postanowiliśmy, że po godzinie darshanu będziemy już gości wypraszać, a gdy znajdzie się ktoś bardziej zainteresowany, to my przejmiemy nauczanie. Czasami więc zabieraliśmy te osoby na dach, czasami na balkon, a czasami na trawnik i tam kontynuowaliśmy rozmowy. Byłem wtedy jeszcze nowym bhaktą, ale podobało mi się to, co robili inni, więc ja też nauczałem gości.

Któregoś dnia usiadłem po darshanie Śrila Prabhupady z takim młodym sadhu i z rozmowy okazało się, że jest on impersonalistą, Mayavadi. Zacytowałem więc werset z SB.1.2.11 vadanti tat tattva-vidas tattvam yaj jnanam advayam brahmeti paramatmeti bhagavan iti sabdyate, tłumacząc, że realizacja Brahmana jest tylko wstępną, częściową realizacją Prawdy Absolutnej. Jnani, który w poszukiwaniu Prawdy Absolutnej poprzez proces neti neti nawet osiąga sukces, jest jak człowiek, który długo przebywał w ciemnościach i nagle został wystawiony działanie blasku słonecznego. Zostaje on oślepiony i jeśli ma dużo szczęścia, to rozumie, że zabrnął w ślepą uliczkę i zmienia kierunek swoich poszukiwań. Z jnani'ego staje się yoginem, który - jeśli osiągnie sukces na tej ścieżce - to dochodzi do realizacji Paramatmy. I jeśli się Jej podporządkuje, to jest to początek jego służby oddania. I tak się zapomniałem w tym nauczaniu, że nie zwróciłem nawet uwagi, że mówiłem bardzo głośno. Nawet nie wiem czy ten sadhu przyjął to, co do niego mówiłem. W końcu wyszedł, a ja zszedłem na dół. Wtedy Upendra Prabhu powiedział, że Śrila Prabhupada chce mnie widzieć. Wtedy zaniepokoiłem się, gdyż uprzytomniłem sobie, że Prabhupada był tuż za ścianą i musiał wszystko słyszeć. Z pewnością był na mnie zły. Z bijącym sercem wszedłem do pokoju Śrila Prabhupady. "No i co robisz?" - zapytał Śrila Prabhupada. "Nauczałem jednego Mayavadi sadhu." - odparłem. "Jak nauczałeś?" - zapytał Śrila Prabhupada. Opowiedziałem więc wszystko po kolei. Śrila Prabhupada milczał dłuższą chwilę. Zapytałem więc: "Śrila Prabhupada, czy powiedziałem coś niewłaściwego?" "Nie, wszystko co powiedziałeś było bardzo dobre i właściwe." Poczułem ekscytację i radość. I tak spędzaliśmy czas w Hrishikesh w bliskim towarzystwie Śrila Prabhupady, który cały był gotowy odbierać naszą służbę jaką dla niego wykonywaliśmy.

Jednego dnia w Hrishikesh przegapiliśmy Ekadasi. Zjedliśmy na śniadanie coś z ziarnem i dopiero potem ktoś odkrył, że właśnie tego dnia wypada Ekadasi. Śrila Prabhupada był bardzo wytrącony z równowagi tym, że nie pamiętaliśmy o tym. W naszej grupie był Pradyumna Prabhu, który był naukowcem i dlatego Prabhupada nazywał go panditą. Wtedy Śrila Prabhupada powiedział: "Cóż za pożytek z posiadania przez nas pandity, jeśli nie potrafi on wykombinować kiedy jest Ekadasi?" Zapytaliśmy Prabhupadę, co w takiej sytuacji powinniśmy zrobić. I Śrila Prabhupada powiedział, że będziemy pościć (od ziarna) nazajutrz i następnego dnia pościł razem z nami. Później wyczytałem z Hari Bhakti Vilasa, że dzieci poniżej ósmego roku życia i osoby powyżej osiemdziesiątego roku życia nie muszą przestrzegać Ekadasi. Ponieważ Prabhupada miał już wtedy więcej niż osiemdziesiąt lat, nie miało to znaczenia, że zjadł ziarno. Ale dał nam cudowną lekcję solidarności z nami. Należy zawsze trzymać z bhaktami, z grupą. Podążając za tym przykładem Śrila Prabhupady, kiedy w późniejszych latach jeździłem do Jagannath Puri i zachodni bhaktowie nie byli wpuszczani do świątyni Pana Jagannatha, ja również do niej nie wchodziłem.

Tak więc następnego dnia mieliśmy pościć za Ekadasi, ale nie był to post w pełnym tego słowa znaczeniu. Śrila Prabhupada pokazał mi, jak przygotować ekadaszową ucztę. Kazał mi kupić kottu atta (mąkę gryczaną) i singara atta (mąkę z buzdyganka). Z tych dwóch rodzajów ekadaszowej mąki, Prabhupada powiedział mi jak zrobić pakory, purisy i słodycze. Gdy mu zaserwowałem gotowe potrawy, był z nich bardzo zadowolony. Dzięki łasce Śrila Prabhupady rozwinąłem smykałkę do gotowania i wielokrotnie byłem w stanie przygotować potrawy wyłącznie na podstwie jego instrukcji, i smakowały mu one. Ale bywało też, że nie był zadowolony.

Któregoś dnia Prabhupada powiedział, bym ugotował dla niego bati charchari. Jest to potrawa bogata w ghee i chili, i nauczyłem się ją robić już w Bombaju. Tego dnia jednak dałem zbyt mało chili i to bardzo nie spodobało się Śrila Prabhupadzie. Zbeształ mnie za to, że zapomniałem jak przygotować potrawę, którą sam mnie nauczył. I nie zbeształ mnie tylko raz, lecz przez następne dwa dni kiedykolwiek byłem w jego pobliżu, wyrzucał mi jak mogłem zapomnieć instrukcji, których mi udzielił. W końcu któregoś dnia Śrila Prabhupada złagodniał i zapytał, jak to było możliwe, że zapomniałem jego lekcji gotowania. Wtedy wyjaśniłem mu: "Śrila Prabhupada, ja nie zapomniałem, ale ponieważ miałeś problemy żołądkowe celowo dałem mniej chili do bati charchari." Wtedy on zapytał: "To dlaczego od razu mi tego nie powiedziałeś? Widzisz, jest taka zasada. Kiedy używasz dużo ghee, musisz dać dużo chili, ponieważ one znoszą się wzajemnie. Czy ci się to podoba, czy nie, tak należy robić. Oba smaki są bardzo bogate i gorące, a użyte razem, neutralizują się. Jeśli chcesz dobrze strawić ghee, musisz dać dużo chili." To była wielka lekcja jaką otrzymałem.

Jednego dnia Śrila Prabhupada postanowił uczyć nas gotowania, a właściwie, to uczyć mnie, bo nie potrafiłem właściwie ugotować ryżu. Ryż, który ugotowałem był rozmiękły, paćkowaty. W Hrishikesh można łatwo kupić wysokiej jakości ryż basmati, który pochodzi właśnie z tego regionu. Nazywa się Dehradun. Więc po umyciu ryżu i jego obeschnięciu na słońcu, mieszamy go z ghee, po czym wrzucamy ten wysmarowany w ghee ryż do garnka z wrzącą wodą, której powinno być dokładnie dwa razy więcej niż ryżu. Gdy zniknie już prawie cała woda, wyłączamy ogień i przykrywamy garnek pokrywką. Po ugotowaniu ryżu Śrila Prabhupada pokazał mi na łyżce, jak każde ziarenko było dokonale ugotowane, a jednocześnie nie sklejało się z innymi. Potem Tamal Krishna Maharadża zapragnął nauczyć się od Śrila Prabhupady jak robić czapati. Więc on robił czapati, a ja gotowałem sabdżi. Prabhupada nauczył nas jak gotować trzy, cztery potrawy jednocześnie. Co do czapatów, to najpierw rozwałkowujesz ciasto, przypiekasz je na patelni najpierw z jednej strony - dłużej, a potem przewracasz i pieczesz krócej. Następnie bierzesz czapata nad płomień, a on nadyma się jak piłka futbolowa. Jak już wspominałem wcześniej, dla Śrila Prabhupady było bardzo ważne by czapati były prawidłowo wzdęte i miękkie. Osobną rzeczą jest to, że jak podczas robienia ciasta dasz za mało soli, to później czapaty będą bez smaku. Właściwą według Prabhupady proporcją była pełna, czubata łyżka soli na jeden kilogram mąki lub warzyw, lub nawet trochę więcej (do półtorej łyżki). Śrila Prabhupada używał dużo soli. Kiedyś lekarz powiedział mu, że z uwagi na problemy z nerkami powinien używać mniej soli, ale Prabhupada nie posłuchał go.

Gotowałem dla Śrila Prabhupady co rano. Robiłem najpierw zakupy, przygotowywałem śniadanie i serwowałem. Potem dołączałem do reszty bhaktów, którzy spędzali wolny czas na pływaniu w Gangesie, którego nurt był tam bardzo silny. Jedną z naszych rozrywek było wdrapywanie się na przepływające koło nas kłody drewna, które spławiane były z górnych partii Gangesu. Po jakimś czasie trzeba było dopłynąć do brzegu i wracać na piechotę. I tak spędzaliśmy czas aż do obiadu.

Któregoś dnia pogoda odmieniła się raptownie i rozpętała się burza z ulewą i wichurą. Sieć energetyczna została gdzieś uszkodzona i cała okolica pozbawiona była prądu. Śrila Prabhupada był tym poirytowany, gdyż nie mógł w nocy konynuować swoich tłumaczeń. Potrzebował zarówno światła, jak i prądu do zasilania dyktafonu, gdyż nie był to dyktafon na baterie. Wtedy pomyślałem sobie, że trzeba by zabezpieczyć Śrila Prabhupadzie przynajmniej światło. Następnego dnia udałem do Haridwaru, który leży jakieś siedem, osiem kilometrów od Hrishikesh, w nadziei, że uda mi się zdobyć tam jakąś lampę. I udało mi się wypożyczyć lampę kerozynową Petromax, która daje bardzo jasne światło. W międzyczasie zrobiło się późno, a przy Gangesie nie było żadnej łodzi by się przeprawić na drugą stronę. Postanowiłem więc przejść wiszącym mostem Lakshman Jhula, który był na drugim końcu Hrishikesh. (Jest to baaardzo długi most - dopisek tłumacza). Z uwagi na silny wiatr most kołysał się i było to dość przerażające przeżycie. Gdy dotarłem na drugą stronę skierowałem się leśną ścieżką w stronę naszego domu. W tamtych dniach chodziłem boso. Po drodze natknąłem się na mały sklep i jego właściciel zapytał mnie dokąd idę. Powiedziałem mu do którego domu zmierzam, ale on odradził mi bosą wędrówkę tą ścieżką. Jest tam mnóstwo węży i skorpionów, a bez światła łatwo jest zgubić drogę. Zawróciłem więc z powrotem i poszedłem w stronę miejsca gdzie przeprawiają się łodzie. Musiało być już koło 21.oo. Usłyszałem nagle dźwięk silnika i zobaczyłem łódź zbliżającą się w moją stronę. Miałem wielkie szczęście. Jakiś urzędnik państwowy został przeprawiony przez Ganges o tak późnej porze i dzięki temu mogłem zabrać się tą łodzią na drugi brzeg. W końcu dotarłem do domu, zapaliłem lampę i zaniosłem Śrila Prabhupadzie. Ponieważ jednak dyktafon nie działał, Śrila Prabhupada postanowił udać się na spoczynek.

Każdej nocy gdy Śrila Prabhupada spał, ktoś z nas czuwał przy nim. Moja zmiana była od północy do 2.oo, a ponieważ już było około 1.oo w nocy, usiadłem i czekałem, czy Śrila Prabhupada nie będzie czegoś potrzebował. W pewnym momencie usłyszałem jego wołanie. Śrila Prabhupada leżał na łóżku pod moskitierą. "Przyszedł na mnie czas by opuścić ten świat. Chcę opuścić ciało we Vrindavan. Proszę poczyńcie starania by zabrać mnie do Vrindavan." - powiedział Prabhupada. Byłem w szoku słysząc te słowa. Natychmiast zbiegłem na dół, obudziłem Tamal Krishna Maharadża i powtórzyłem mu słowa Śrila Prabhupady. Pełen niepokoju Tamal Krishna Maharadża popędził do Śrila Prabhupady, a Prabhupada powtórzył mu te same słowa. Nie wiedzieliśmy co robić, ale życzenie Śrila Prabhupady było dla nas rozkazem. Jeszcze tej nocy spakowaliśmy wszystko, a rano Tamal Krishna Maharadża i ja udaliśmy się na stację w Haridwarze by zarezerwować przedział pierwszej klasy do Delhi. Ale nie było mowy nawet o jednym wolnym miejscu, nie mówiąc już o całym przedziale. Całkowicie zniechęceni wróciliśmy do domu skazani na jazdę samochodem.