Bhakti Charu Swami opowiada: Pewnego dnia
dotarła do nas wiadomość, że Śrila Prabhupada wrócił do Indii. Był w
Bombaju. Poszedłem więc do Bhavanandy Maharadża i powiedziałem, że chcę
jechać do Bombaju, by spotkać Śrila Prabhupadę. Ale on powiedział, że
Prabhupada nie jest zbyt zdrowy obecnie i nie udziela bhaktom darshanów.
A oprócz tego w Bombaju nikt mnie znał, byłoby mi więc i tak bardzo
trudno dostać się do Śrila Prabhupady. Miałem więc zaczekać aż
Prabhupada przyjedzie do Mayapur. Cóż mogłem zrobić? Zaakceptowałem tę
decyzję.
Podróż trwała cały dzień i kawałek następnego. Noc spędziliśmy w Benares i na miejsce zajechaliśmy przed południem. Kumbha-mela w Allahabad odbywa się przy zbiegu Gangesu i Yamuny. Jest tam olbrzymi kawał piaszczystego terenu, na którym podczas festiwalu pojawiają się tysiące namiotów, a cały obszar zalewają miliony pielgrzymów. Normalna Kumbha-mela ma miejsce co dwanaście lat, ale ta była purna, czyli pełna. Purna Kumbha-mela wypada raz na 144 lata i jest bardzo specjalna.
Gdy wysiadłem z autobusu natychmiast pobiegłem w kierunku kwater zajmowanych przez Śrila Prabhupadę. Był to dość duży obszar ogrodzony płotem z blachy falistej, a wewnątrz był namiot Śrila Prabhupady. Uzyskałem potwierdzenie, że Prabhupada był tam obecny, więc popędziłem by go spotkać. Przy wejściu na teren kwater Prabhupady stał na straży duży, brodaty, zachodni bhakta pilnujący wejścia. Zatrzymał mnie i powiedział, że Prabhhupada będzie dawał darshan wieczorem, więc mogę przyjść wieczorem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak trudno było znaleźć się blisko Śrila Prabhupady, ponieważ Prabhupada miał tak wielu uczniów i zwolenników, a każdy chciał się z nim spotkać. Dlatego był strzeżony bardzo dokładnie. Jego sekretarze utrudniali dostęp do niego.
Czułem się ponownie rozczarowany. Odchodząc stamtąd zobaczyłem nagle Bhavanandę niosącego kosz warzyw, które przywiózł z Mayapur. Zobaczył mnie i powiedział: "Chodź ze mną, właśnie idę do Śrila Prabhupady". Pobiegłem więc za nim i brodaty strażnik nas przepuścił. Wtedy zobaczyłem w namiocie Śrila Prabhupadę siedzącego za biurkiem. Niestety, popełniłem błąd. Zamiast wejść prosto do namiotu jak to zrobił Bhavananda, złożyłem Śrila Prabhupadzie pokłony. Widziałem, że Prabhupada spojrzał na mnie. Wejście do namiotu zastąpił mi jednak Rameśvara Maharaja, który pełnił wtedy funkcję sekretarza Prabhupady. Powiedział mi, że Prabhupada je teraz prasadam i że nie mogę wejść. Coż mogłem zrobić? Znów odszedłem.
Na wieczorny darshan Prabhupady trochę się spóźniłem. Gdy przyszedłem namiot był zupełnie zapakowany ludźmi i z trudem wcisnąłem się pomiędzy ostatnią osobę, a ścianę namiotu. Na widok Prabhupady serce zaczęło mi bić bardzo gwałtownie wskutek niekontrolowanego przypływu emocji. Doznałem tak niezwykłej radości jak nigdy w życiu. Słyszałem tylko walenie własnego serca, które niemal chciało mi wyskoczyć z piersi. Gdy doszedłem do siebie zobaczyłem Śrila Prabhupadę siedzącego na swoim simhasanie, odpowiadającego na wiele pytań. Wtedy bhaktowie nie zadawali wielu pytań. Pytali głównie Hindusi, a Prabhupada udzielał bardzo błyskotliwych odpowiedzi. Dwa wydarzenia z tego darshanu wryły mi się w pamięć najbardziej. Pewien inteligentnie wyglądający dżentelmen rzucił wyzywające pytanie, dlaczego Prabhupada buduje nowe świątynie, skoro tak wiele starych świątyń wymaga renowacji. Śrila Prabhupada nie odpowiedział na to pytanie wprost, lecz wysłuchał spokojnie pytania po czym zapytał tego mężczyznę, kim jest kobieta siedząca obok niego. Ten człowiek odparł: "To moja żona". Prabhupada zapytał: "A dlaczego się ożeniłeś?" To pytanie tak zmieszało i zdenerwowało tego człowieka, że nie wiedział co powiedzieć. Prabhupada stwierdził: "Ożeniłeś się, bo chcesz mieć dzieci. Putrarthe kriyate bharya, mężczyzna się żeni by mieć dzieci. Ale dlaczego mieć mieci, skoro tak wiele sierot wałęsa się po ulicach? Dlaczego nie chcesz po prostu się nimi zaopiekować i ich wychować?" I ten mężczyzna nie wiedział co powiedzieć. Prabhupada mówił dalej: "Tak jak ty chcesz mieć własne dzieci, tak wielbiciele Kryszny chcą Mu budować i ofiarować nowe świątynie." Wszyscy ludzie w namiocie byli pełni podziwu dla wielkiego stylu, w jakim Śrila Prabhupada odpowiadał na pytania. Tylko on potrafił odpowiadać tak pięknie.
Potem miał miejsce następny incydent. Był tam pewien młody hinduski sadhu, który po ubraniu można było przypuszczać, że należy do Bharata Srivashrama Sanga, bengalskiej grupy zajmującej się działalnością charytatywną. Pomagają w takich sytuacjach jak susze czy powodzie. I ten sadhu również zadał Śrila Prabhupadzie pytanie w duchu wyzywającym, co Prabhupada robi dla korzyści społeczności? Pytanie zadał w Bengali, a Prabhupada odpowiedział mu w Hindi, że prawdziwą działalnością dobroczynną jest dawanie ludziom świadomości Kryszny, a samo dawanie schronienia i jedzenia jest jedynie działaniem powierzchownym. Prabhupada mówił bardzo mocno i dosadnie. Potem człowiek ten zapytał, czemu Prabhupada odpowiedział w Hindi, skoro pytanie było w Bengali? I znów dosadnie Śrila Prabhupada odparł: "Nie jest ważne czy w Bengali, czy w Hindi. Ważne jest, czy rozumiesz co mówię." Widziałem, że ten człowiek był całkowiecie zdruzgotany i pomyślałem sobie, że pewnie nigdy już nie będzie chciał wejść w kontakt z ISKCON-em. Jednak jakiś czas później, już po odejściu Śrila Prabhupady, zobaczyłem go w Mayapur. Został uczniem Jayapataki Maharadża. Co do tej Kumbha-meli, to wtedy po raz pierwszy w tym życiu spotkałem mojego wiecznego mistrza duchowego, co było najbardziej pamiętnym wydarzeniem w całym moim życiu.
Festiwal Kumbha-mela trwa około miesiąca, a my mieliśmy to szczęście być w świętym miejscu, w świętym okresie i ze Śrila Prabhupadą. Prabhupada obdarzał nas swoim towarzystwem zwykle dwa razy dziennie. Rano była guru-puja i czasami wykład ze Śrimad Bhagavatam. Zdrowie Prabhupady nie było wtedy najlepsze, więc czasami musiał odpoczywać. A wieczorami był darshan dostępny dla wszystkich.
Hindusi przychodzący na darshany często zachowywali się arogancko i wyzywająco. Bardzo źle czułem się z tego powodu, że nie potrafią oni dostrzec wzniosłej pozycji Śrila Prabhupady i swojej wyjątkowej szansy obcowania z czystym wielbicielem i bliskim towarzyszem Kryszny zarazem. Któregoś dnia Śrila Prabhupada powiedział mi jak bardzo był zawiedziony tym, że Hindusi nie przyłączają do tego ruchu. Przyłączają się ludzie na całym świecie, ale nie Hindusi. Powiedział: "Jestem Hindusem, który w pojedynkę rozprzestrzenił Świadomość Kryszny na całym świecie. Co by się wydarzyło w świecie, gdyby tak wszyscy Hindusi pojęli obowiązek szerzenia sanatana-dharmy? To było jego troską. Zgodnie z instrukcją Caitanyi Mahaprabhu 'bharata bhumite haila manusya janma yara, janma sarthaka kari kara para-upakara.' [CC Adi 9.41], każdy człowiek urodzony w świętych Indiach, powinien osiągnąć sukces w życiu przez nauczanie Świadomości Kryszny na całym świecie.
Któregoś dnia podczas guru-pujy, jeden bhakta prowadził ekstatyczny kirtan, a jakieś trzysta osób upojonych kirtanem skakało w górę i w dół. Nagle prowadzący zaczął śpiewać: "Bhaja Hare Kryszna, Hare Kryszna." Śrila Prabhupada nagle ryknął i zatrzymał kirtan. Zapanowała taka cisza, że słychać byłoby upadającą szpilkę. "Gdzie się nauczyliście tego Bhaja Hare Kryszna?" ryczał Prabhupada. Dalej wyjaśnił, że maha-mantra Hare Kryszna musi być intonowana: "Hare Kryszna Hare Kryszna Kryszna Kryszna Hare Hare / Hare Rama Hare Rama Rama Rama Hare Hare, bez żadnych uszczerbków ani dodatków." To była ważna lekcja jaką odebraliśmy tego dnia.
Ponieważ Śrila Prabhupada z uwagi na panujący nieustanny zgiełk i to, że nie czuł się najlepiej, nie mógł nocami tłumaczyć książek, pewnego ranka usłyszeliśmy, że Prabhupada wybiera się do Kalkuty. Bhavananda powiedział mi, że Prabhupada będzie jechał nocnym pociągiem razem z grupą bhaktów. Dzięki znajomościom w Allahabad do pociągu został doczepiony dodatkowy wagon pierwszej klasy, specjalnie dla Prabhupady i jego świty. Ja również zostałem do niej włączony. Byłem tym bardzo podekscytowany. Domyślałem się, że to właśnie Bhavananda zrobił to dla mnie i byłem mu za to wdzięczny. On niego usłyszałem, że Śrila Prabhupada narzekał, że nie przyłączają do ruchu Hindusi z wyższych sfer. Bhavananda uważał, że ja właśnie z nich pochodzę i dlatego był przekonany, że Prabhupada będzie bardzo zadowolony z poznania mnie.
Wieczorem mnóstwo bhaktów odprowadziło Prabhupadę i towarzyszącą mu grupę na stację. Wszyscy machali nam rękoma na pożegnanie. Stałem w drzwiach, więc odmachałem im. Będąc nowym, nieinicjowanym bhaktą, czułem się wielkim szczęśliwcem i wybrańcem, że mogłem podróżować razem ze Śrila Prabhupadą. To zaprawdę była łaska Kryszny. Gdy tylko pociąg ruszył, to było około dziewiątej wieczorem, wkrótce wszyscy poszliśmy spać.
Następnego dnia rano obudziłem się, wziąłem kąpiel i zacząłem intonować japa. Bhavananda przyszedł do mnie i powiedział: "Chodź, zaprowadzę cię do Śrila Prabhupady." Przez wiele ostatnich dni zaniechałem prób zbliżenia się do Śrila Prabhupady, aż wreszcie nadszedł czas kiedy miałem go spotkać. Teraz Bhavananda mówi mi, że zaprowadzi mnie do Śrila Prabhupady, który był tylko jeden czy dwa przedziały dalej, a ja miałem uczucie, że jestem zupełnie niekwalifikowany by go zobaczyć. Siedziałem jak wryty i Bhavananda prawdopodobnie mógł zrozumieć co się działo w moim umyśle. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą przez korytarz. Otworzył drzwi do przedziału Śrila Prabhupady i wepchnął mnie do środka (śmiech). Od razu padłem na ziemię i złożyłem dandavat. Kiedy wstałem zobaczyłem, że Śrila Prabhupada patrzy na mnie z uśmiechem na twarzy. Skinął ręką i pokazał bym usiadł obok niego. W przedziałach pierwszej klasy w indyjskich pociągach są dwa rzędy siedzeń na wprost siebie. Po przeciwnej stronie siedzieli Jayapataka Maharadża, Bhavananda Maharadża i Rameśvara Maharadża. Abhirama Prabhu, który w tamtym czasie był prezydentem świątyni w Kalkucie, siedział na podłodze. A Prabhupada siedział sam i poprosił mnie, bym usiadł obok niego. Najpierw powiedziałem: "Nie, raczej usiądę na podłodze". Ale Prabhupada uparł się. Powiedziałem znowu: "Nie". A Prabhupada rzekł: "Nie, chcę byś usiadł tutaj". Na siedzeniu był rozłożony koc. Więc odwinąłem koc i usiadłem na brzeżku siedzenia.
Prabhupada najpierw wypytał mnie kim jestem i tak dalej, po czym powiedział: "Będziesz tłumaczył moje książki na Bengali." Nie wiedziałem czy dam sobie z tym radę, ale Prabhupada powiedział, że praktyka czyni człowieka doskonałym." Tak dosłownie to użył bengalskiego przysłowia, które mówi, że przez muzykowanie zostaje się muzykiem, a przez tańczenie zostaje się tancerzem.
Potem Prabhupada zaczął krytykować Ramakrishnę i Vivekanandę. Opowiedział mi jak oni zniszczyli bengalską kulturę i życie duchowe w Bengalu. Z powodu głoszenia przez nich fałszywych nauk, nauki Caitanyi Mahaprabhu poszły w zapomnienie, nie mówiąc już o zrozumieniu, że jest On samym Najwyższą Osobą, Bogiem. Prabhupada nazwał Ramakrishnę pudżarim-analfabetą, a Vivekanandę oprychem. Zrozumiałem pragnienie Śrila Prabhupady. Nauki tych dwóch indywiduów muszą zostać rozbite w proch i ponownie muszą zostać ustanowione chwały Śri Caitanyi Mahaprabhu. I tak dojechaliśmy do Kalkuty.